Podsumowanie weekendu – GRUPA A – Podlaska Liga Piłkarska
jnet

Podsumowanie weekendu – GRUPA A

Pierwszy Double Gameweek za Nami. Mnóstwo emocji, zmiany w tabelach i pierwsze, poważne kłopoty niektórych drużyn. Dziś, z racji tego, że działo się naprawdę dużo i nie sposób napisać o wszystkim – streścimy występy każdej z drużyn. Na początek – Grupa A.

Cescom, po inauguracyjnej porażce z Dr. Tuszem i pauzie w II kolejce spotkań był zobowiązany do zdobycia pierwszych punktów w sezonie. Weekend udało im się zakończyć bez porażki – w dwa dni zdobyli 4 punkty, najpierw zwyciężając Ramis 3:1 ( wspaniały debiut w Podlaskiej Lidze Piłkarskiej Kamila Korbuta – gol, asysta, MVP spotkania i miejsce w drużynie kolejki) a później w stosunku 2:2 remisując ze Znienacką ( w ostatniej minucie spotkania). Cescom zaczyna wyglądać solidnie i pokazuje, to z czego zawsze słynął – walkę do końcowego gwizdka. Znienacka natomiast może mieć pretensje tylko do siebie – dziś mogli mieć o dwa punkty więcej i być o dwie pozycje wyżej w tabeli.

Ramis rozegrał tylko jedno spotkanie w ten weekend – we wspomnianym meczu z Cescomem przegrał 1:3, jednak wartym odnotowania był fakt strzelenia pierwszego gola przez „Siwego„, którego fanki wreszcie mogą odetchnąć z ulgą. Ramis po trzech rozegranych meczach ma tylko jeden punkt na swoim koncie.

Smutny weekend zaliczyła „Ekipa Rudego„, która po dobrym początku rozgrywek poniosła dwie porażki – najpierw 1:5 ze Znienacką – grając w niepełnym składzie osobowym, a w niedzielę z M-Fire – strzelając dwa gole i tracąc aż 7. Przypomniał się kibicom Krzysztof Dzieduszow, który dołożył do swojego dorobku kolejne dwa gole.

Równie grobowe nastroje co w Dr.Tuszu panują po tym weekendzie w Konceptbudzie. Double Gameweek rozpoczynali bowiem jako samotni liderzy grupy A, by po dwóch porażkach spaść na 4 miejsce w tabeli. Ich oprawcami byli kolejno M-Fire ( 1:5) oraz Hurtownia Krokus ( 0:7). Warto jednak nadmienić, że – szczególnie w meczu z tymi pierwszymi – wynik mógł pójść w obie strony. Przy stanie 1:1 Konceptbud miał przynajmniej trzy wyśmienite okazje do zdobycia gola, niestety za każdym razem kończyło się na obramowaniu bramki strzeżonej przez Tomasza Bartoszuka. Chłopaki z M-Fire wypunktowali ich niczym Floyd Mayweather Jr – grając czujnie w defensywie, by później przeprowadzić zabójcze kontrataki i finalnie znokautować swoich rywali.

Pozostając przy drużynie M-Fire, to akurat Oni mają powody do radości – dwa, pewne zwycięstwa, 12 bramek strzelonych przy 3 straconych to kolejny dowód na to, że ta ekipa słusznie uważana jest za jednego z faworytów do końcowego zwycięstwa w Prologu. Chociaż jeszcze wiele spotkań przed nimi, to po czterech kolejkach mają 9 punktów, 20 goli strzelonych w tym… 14 autorstwa Sebastiana Kozłowskiego ( w ten weekend dwukrotnie wybrany do drużyny kolejki) i Karola Dawidowskiego. Siła rażenia poparta statystykami i dobrą grą. Oj będą musieli natrudzić się obrońcy rywali, by skutecznie wyłączyć z gry wspomnianą dwójkę.

Tylko połowiczne powody do radości ma za to inny z faworytów – Hurtownia Krokus. W meczu 3 kolejki ulegli bowiem zespołowi Kabareczi w wymiarze 0:3 a głównym aktorem tego widowiska był Karol Łotowski wraz z całą linią defensywną, którzy kilkukrotnie bronili w sytuacjach wręcz beznadziejnych, przy okazji wykorzystując właściwie każdą nadarzającą się okazję do strzelenia gola. W niedzielnym spotkaniu z Konceptbudem Krokusy odbiły sobie z nawiązką, aplikując swoim rywalom aż 7 goli i nie tracąc żadnego. Apetyty jednak były większe a ten weekend pokazał, że w każdym spotkaniu będzie potrzebne maksymalne skupienie i koncentracja.

Liderem grupy A po czterech rozegranych kolejkach jest zespół Kabareczi, który z dorobkiem 10 punktów wciąż dzierży tytuł niepokonanych w PLP. Oprócz zwycięstwa we wspomnianym meczu kolejki z Hurtownią Krokus, odnieśli drugie, równie znaczące – z ekipą Adampol-Glovis, która po trzech rozegranych spotkaniach, w dalszym ciągu ma na koncie okrągłe zero. Wynik 3:1, kolejna dobra gra w defensywie i skuteczność w ataku – wszystko, czym zachwycają od samego początku. Kolejny ból głowy ma natomiast Konrad Pawluczuk, opiekun Adampolu. Miała być kadra skutecznie walcząca o awans do „grupy mistrzowskiej”, ale trzy dotychczas rozegrane mecze w żadnym wypadku tego nie potwierdziły. Póki co więcej jest w ich grze zamieszania niż składnych, przemyślanych akcji. Jeżeli w 5 kolejce spotkań nie odniosą zwycięstwa, to szanse na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce mogą stopnieć do minimum.